wtorek, 16 grudnia 2008

Mijam półki w księgarniach, powoli, uważnie. Przyglądam się książkom, których nie przeczytam… Jak wiele tych książek… coraz to nowe… i stare. Tytuły z wczesnej młodości, zaniedbane lektury szkolne, literatura różnych krajów – szczególnie rosyjska, dramat, poezja, opracowania naukowe z różnych dziedzin… antropologia, socjologia, etnografia, zawsze tajemnicze i pociągające nauki ścisłe, historia… Raczej prosta droga niż labirynt. Prosta i długa… dużo dłuższa niż linia mojego życia. Kiedyś bywałem w księgarniach co kilka dni i kiedy miałem przy sobie 50 zł czułem się jak w pułapce. Dziś jestem spokojniejszy. Wiem, że ich nie przeczytam. Nostalgia. Kilka lat temu zrozumiałem, że nie potrzeba zadawać wielu pytań. Trzeba udzielić jednaj odpowiedzi. Od niedawna wydaje mi się, że odpowiedź jest linią prostą – idącą jednak w innym kierunku niż niekończąca się półka z książkami. Teraz czytam książki z myślą, że tracę czas, jakbym rozmawiał z osoba która lubi plotki, która nie umie zrobić herbaty. Czas iść...

Brak komentarzy: